fbpx

Sposoby toksyka na ograniczenie Twojej wolności (czyli jak jego problemy stają się Twoimi)

toksyka

Szczerze mówiąc to jest fascynujące zjawisko. Owszem, wychodzi nam bokiem, mamy przez to mnóstwo problemów, ale mimo wszystko jest fascynujące. Chcemy dobrego, ciepłego związku, chcemy się wspierać, uzupełniać, rozwijać, ale pewnego dnia okazuje się, że on (lub ona) zagarnia nasze życie i ni stąd ni zowąd podporządkowujemy się do jego potrzeb, zachcianek, rytmu dnia i humorów. Działania toksyka są zwykle zauważane dopiero po czasie, kiedy coraz trudniej przeciwdziałać.

Jak to się dzieje, że jego problemy stają się moimi? Jak to się dzieje, że jego potrzeby stają się moimi. A co więcej – stają się ważniejsze niż moje własne problemy i potrzeby? O tym będzie w dzisiejszym wpisie.

Przykładowe zagrywki toksyka

Powiedzmy że on nie lubi wychodzić z domu, jest domatorem, a spotkania ze znajomymi ogranicza tylko do paru okazji w roku i do najbliższego grona znajomych. Ty z kolei jesteś duszą towarzystwa, uwielbiasz ludzi, spotkania, relacje i chętnie się spotykasz, gdy tylko masz czas i ochotę. Po jakimś czasie (powiedzmy po roku czy dwóch) zauważasz, że coraz rzadziej wychodzisz z domu, jak również nie zapraszasz znajomych tak często jak kiedyś. Ludzie się również odzywają nie tak chętnie. Wiedzą bowiem, że nie jest cię już tak łatwo wyciągnąć na miasto. Więcej czasu spędzasz z nim, domatorem, który i tak siedzi ciągle przed telewizorem czy z telefonem w ręku. Ale że on nie ma znajomych, to mu dotrzymasz towarzystwa. Że nie lubi wychodzić, to i ty nie wychodzisz, bo mu będzie przykro. Albo jeszcze się obrazi! Już masz wizję, że jak zechcesz zaproponować wyjście, to zacznie marudzić „A po co tak często? A dlaczego z nimi?” itd. Albo zacznie doszukiwać się nie wiadomo czego: „A kim jest dla ciebie ten niby-kolega? A o czym tyle gadasz z tymi psiapsiółkami?”. I zaczynasz gnić w domu, pod jego dyktando, mimo że jesteś – teoretycznie – wolnym człowiekiem.

Kiedy to się stało? Jak do tego doszło?

Inny przykład: on ma dużo większe potrzeby seksualne. Chce, potrzebuje, a z czasem zaczyna wymagać. No cóż, dopasowanie się pod kątem potrzeb intymnych nie zawsze jest proste, a nauczenie się siebie i znalezienie indywidualnego optimum dla danej pary wymaga pracy i czasu. Ale tu jest „ja chcę, ja potrzebuję, ja nie wytrzymam”. I pół biedy, kiedy to tylko wyrażenie swoich potrzeb czy wręcz frustracji z powodu ich niespełnienia. Ale już nie od jednej kobiety słyszałem, że była szantażowana przez swojego partnera, że „jak nie dostanie, to pójdzie na miasto”. Czyli na podryw albo po płatny seks. I ona ulegała. Beznamiętnie, mechanicznie, dla jego rozładowania. Znowu jego potrzeba stała się jej „potrzebą”.

Dlaczego tak się stało?

I jeszcze jedna sytuacja: humorzasty książe. Czepia się wszystkiego: a że zupa za słona, a że dzieci za głośne, a że seriale ciągle włączone, a że jemu nie pasuje to i tamto, a ona powinna reagować, a wręcz wyprzedzać jego potrzeby. I ona chodzi jak wariatka uważając na każdym kroku, by go nie urazić, by go nie sprowokować i nie dać pretekstu to wybuchu, kłótni czy przytyku. Całość jej codziennego funkcjonowania opiera się o przewidywanie, co zrobić (lub czego nie zrobić!), by miał dobry humor, by nie marudził, by nie wzbudzał poczucia winy. Słowem – by książę był zadowolony.

I znowu: dlaczego jej potrzeby i emocje w ogóle się nie liczyły, a tylko to, co on przeżywa i jak zarzuca cały dom swoimi frustracjami?

3 świadomości, które łatwo przeoczyć

Pierwsza: wszystko to dzieje się STOPNIOWO, niemal niezauważenie, dlatego najczęściej pewnego pięknego dnia dopiero zdajesz sobie sprawę, w czym tkwisz. Oczywiście po drodze było milion znaków ostrzegawczych, ale ich nie widziałaś lub ignorowałaś je. To pierwsza ważna świadomość – by mieć uważność na to, co się w moim związku dzieje TERAZ: czy to na pewno to, czego chcę? Czy to na pewno mi odpowiada? I koniecznie zwróć uwagę, czy nie masz magicznego myślenia w stylu „jakoś się ułoży” albo „to chwilowe, na pewno minie”.  Jeśli przegapiasz te wszystkie sygnały, to dla toksyka jest to przyzwolenie na przesuwanie Twoich granic i nagle jego problemy stają się Twoimi. Jego oczekiwania stają się Twoim obowiązkiem. Jego potrzeby stają się Twoją powinnością.

A tak być nie powinno!

Przeczytaj: po czym poznać toksyka?

Druga świadomość: po drodze zabrakło stawiania granic. Granice najlepiej stawiać od początku. Jeśli raz nie zareagowałaś na jego wyskok, to jednocześnie wysłałaś sygnał „ze mną możesz sobie pogrywać”. Zwalanie na kogoś swoich problemów czy kompleksów to nie jest żadna magia. Nie dzieje się pod wpływem czarodziejskiego zaklęcia. Spróbował raz, prawdopodobnie subtelnie, badając grunt, a nie doświadczywszy Twojego zdecydowanego „stop”, spróbował potem raz jeszcze. I kolejny, i kolejny. Dlatego jeśli chcesz się wyrwać z takiego układu lub nie wplątać w podobny w przyszłości, nauka stawiania granic powinna być dla Ciebie priorytetem.

Trzecia świadomość: nie wypowiadasz swoich potrzeb. Albo i wypowiadasz, ale nie jesteś konsekwentna w ich osiąganiu. Wobec ich niespełnienia albo uznajesz, że nie jesteś wystarczająca i nie zasługujesz, albo też doświadczasz frustracji, ale nie jesteś w stanie nic z tym zrobić (czyli nie podejmujesz działań zmierzających do tego, by jednak te potrzeby zaspokoić). Automatycznie jego potrzeby stają się ważniejsze. Dlaczego: bo bardziej konsekwentnie o to walczył. To, że często w mało sympatyczny sposób, nie ma znaczenia. On osiągnął swoje, Ty zostajesz z ochłapami. Dlatego jeśli nie realizujesz w związku swoich potrzeb, a jedyna droga do ich osiągnięcia to walka z Twoim partnerem (czego być może nie chcesz robić), to pojawia się pytanie o sens bycia w takiej relacji, bo pochłania ona mnóstwo energii, a pozostawia wieczny niedosyt.

Możliwe przyczyny tego problemu

Istnieje kilka motywów, które warto zbadać szukając odpowiedzi na pytanie „Jak do tego dochodzi?”. Żaden z nich nie jest decydujący, raczej to ich miks. Ale możliwe, że jeden z nich (lub więcej) wyraźnie obudzi w Tobie poczucie „tak, to o mnie!”.

Nie zasługuję…

Możesz mieć wdrukowane z dzieciństwa przekonanie, że nie zasługujesz, by Twoje potrzeby były ważne i warte uwagi. Może nawet, że Ty sama nie jesteś ważna. Możesz czuć, że innych potrzeby są ważniejsze, a Twoje – z automatu – muszą schodzić na dalszy plan. Zwłaszcza jeśli w dzieciństwie regularnie doświadczałaś takiej sytuacji, że Twoich potrzeb nikt nie zauważał czy nie traktował serio. Możesz również mieć przekonanie, że nie zasługujesz na kogoś lepszego.

Próbujesz udowadniać…

Może to być powiązane z pierwszym motywem. Na przykład próbuje udowodnić, że zasługujesz na to, by Twoje potrzeby też się stały ważne.

Może próbujesz udowodnić, że jesteś dobrym człowiekiem. Albo że nie jesteś złym człowiekiem! Może chcesz udowodnić, że zarzuty toksyka (że np. inni są ważniejsi niż on albo że nie dbasz o niego) są nieprawdą.

A przecież Twoje potrzeby są ważne same z siebie, a jego zarzuty nie wynikają z Twojego złego działania, tylko z jego nieprzepracowanych spraw.

Syndrom ratownika…

Może masz potrzebę ratowania ludzi i traktowania ich jak nieszczęsne biedactwa, które tyle się nacierpiały, że czas już, by w ich życiu pojawiło się więcej światła. I Ty im to światło pokażesz! Może masz wręcz misję, że Ty oto uleczysz czyjeś rany i będziecie dzięki temu szczęśliwi i radośni. Może ratując też chcesz zaoszczędzić komuś cierpień, których Ty doznawałaś.

Przekonania…

Poza powyższymi przekonaniami mogą Tobą kierować też inne, wzajemnie się nakręcające. Może masz przekonanie, że Twoje stawianie granic spotka się z odrzuceniem? Może że „kobieta powinna trwać przy swoim mężczyźnie choćby nie wiem co”? A może – mimo swych uczuć i wątpliwości co do jakości tego związku – masz obawę, że „przesadzasz”?

Boisz się agresji, masz stany lękowe…

Jeśli lęk wpisał się na stałe do Twojego życia i bycia, to nawet najmniejszy przejaw agresji z drugiej strony może spowodować, że się wycofujesz, stajesz się uległa i grasz na przeczekanie. Daje ono chwilą ulgę, ale prowadzi potem do eskalacji problemu.

Widzisz któryś z tych motywów u siebie? Który jest najsilniejszy?

Jak się z tego wydostać?

Praca nad sobą jest wielowymiarowa. Nie dotyczy ona tylko np. stawiania granic czy tylko w ogóle pracy nad związkiem. Te problemy, o których piszę wyżej (a przecież to tylko nieliczne przykłady), to najczęściej tylko objaw tego, że coś w środku mamy do przepracowania.

Podstawową rzeczą jest jednak świadomość. Zacznijmy od takich podstawowych świadomości, jak:

– to nie jest dobra dla mnie sytuacja

– nie zaspokajam swoich potrzeb

– mam problem ze stawianiem granic

– ignoruję sygnały ostrzegawcze

– boję się, gdy on… (np. podnosi głos)

Już same takie świadomości pozwalają zobaczyć problem, a jednocześnie nie pozwalają dłużej go ignorować, tylko pracować nad nim lub szukać pomocy.

Kolejne warstwy świadomości mogą dotyczyć m.in. wyżej opisanych motywów. Zobaczenie, że funkcjonuję jak ratownik albo że z lęku wycofuję się i unikam konfrontacji pozwala dobitnie stwierdzić, w czym tkwię i że w pewien sposób przyczyniam się do istnienia takiej – szkodliwej dla mnie – relacji. To tanga zawsze trzeba dwojga.

Poza świadomością warto rozwijać zarówno wyrażanie swoich potrzeb, jak i stawianie granic. Jak również warto się pozbyć wymówek typu „Dla toksyka to nie ma znaczenia – on i tak tego nie uszanuje”. To nie jest powód, dla których masz rezygnować z siebie. Jeśli nie widzisz szans na zmian, to jest to poważna przesłanka, by sobie dać z tym związkiem spokój.

Czy dać temu szansę?

I tu dochodzimy do ostatecznej kwestii: czy naprawiać taki związek czy odejść? Odpowiedź nigdy nie jest ani jednoznaczna, ani łatwa. Ani nie jestem zwolennikiem szybkiego rezygnowania (bo nieraz się okazuje, że wprowadzenie zmian do związku daje nową, lepszą perspektywę i problem nie jest już tak dramatyczny), ani tkwienia w związku na siłę. To, czego jestem niemal pewien, że bez pracy nad sobą istnieje duże ryzyko, że kolejny związek obnaży podobne problemy. Dlatego praca nad związkiem jest przede wszystkim pracą nad sobą.

W końcu wsparcie we wspólnych problemach i wzajemna pomoc jest czymś naturalnym i po to się łączymy w relacje – by się wspierać i dawać sobie przyjemność z bycia razem. Ale nie może to prowadzić do ogromnych dysproporcji a’la: „moje jest bardzo ważne, a Twoje – jak coś zostanie”, „Twoja wina jest kluczowa, a moja – symboliczna” czy „moje humory są uzasadnione, a Twoje są histerią”. Twoje wsparcie dla drugiej osoby musi być Twoją suwerenną decyzją, a nie być wymuszone czy też kierowane lękiem przed odrzuceniem.

Jeśli ten wpis pomógł Ci sobie coś uświadomić czy też jest w jakikolwiek sposób przydatny/wartościowy – daj mi znać w komentarzu lub udostępnij!

Dołącz do grupy wsparcia i rozwoju na Facebook’u!

6 thoughts on “Sposoby toksyka na ograniczenie Twojej wolności (czyli jak jego problemy stają się Twoimi)”

  1. Bartosz, jak zawsze trafnie! Uwielbiam Twoje świadomości. Stają się moimi albo pomagasz mi poukładać to, co poczułam i nie potrafiłam znaleźć kierunku.
    Dziękuję.

      1. Bartosz 🙂 Ten tekst pozwolił mi wiele sobie uświadomić, odkrywa to czego na pozór nie zauważa się w życiu codziennym, albo zauważa, ale ignoruje wszelkie sygnały. Praca nad sobą to pierwszy stopień do osiągnięcia w życiu tego czego się pragnie i oczekuje.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Mam coś dla Ciebie

Pobierz darmowy pdf
„Asertywność w pracy i w biznesie”

Zobacz świetne przykłady asertywnych zachowań!

check-mark

Gratulacje!

Darmowy pdf „Asertywność w pracy i w biznesie” jest już w drodze do Ciebie.

Ostatnim krokiem jest potwierdzenie adresu e-mail w twojej skrzynce pocztowej.
Obiecuję – zero spamu.